Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/w-wzbudzac.pila.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server314801/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 17
an43

pozbyć, rozpuść wiadomość, a wkrótce Diaz zgłosi się do ciebie.

an43

Joann przysiadła na biurku, podczas gdy Milla wybierała numer.
sędziego. Urzędniczka zajęła to właśnie miejsce i westchnęła ciężko.
przyszłości. Diaz nigdy się nie poddawał, czas nie grał dla niego
cudowne, dobre światło. Zresztą teraz czuła jeszcze silniejszy związek
Potem zrobiła sobie delikatny makijaż. Chciała efektownie się
przecież chirurgiem, a za pół godziny miał planowy zabieg do
87
koronek, między którymi przeciągnięte były kolorowe tasiemki. Musiała ją założyć. Teraz, w tej paskudnej sukni, czuła się tak, jakby naśladowała którąś z idiotycznych lalek Barbie. To było kretyńskie. Udało jej się wymknąć spod oka rodziców. Wyszła na dwór. Rześkie wiejskie powietrze przesiąknięte było dymem z grilla. Na paleniskach, doglądanych przez wynajętych kucharzy, skwierczały żeberka i kurczaki, steki i kotlety wieprzowe. Na przenośnym barku przy schodach stały drinki. Przy stolikach pod parasolami siedziały kobiety. Paliły papierosy i plotkowały. Ich mężowie oblegali barek zastawiony drogimi alkoholami. Pod namiotem ozdobionym lampkami ustawiono stoły, na których znalazły się sałatki, desery i przystawki. Cassidy kątem oka obserwowała Bobby’ego i Jeda, którzy stali za namiotem. Co chwilę zerkali przez ramię, zanurzali ręce w kieszeniach i ukradkiem popijali z butelek. Mieli rozwiązane krawaty, oczy jak szparki i szukali zaczepki. - Dziś wieczorem. - Głos Jeda był ledwie słyszalny. - Poczekaj tylko, McKenzie. Dostaniesz za swoje. Serce Cassidy zamarło. - Nazbierało się temu bydlakowi - przytaknął mu Bobby i umilkł jakby się przestraszył, że ktoś może ich usłyszeć. Cassidy zbliżyła się do nich o krok. - Cassidy? - Odezwał się męski znajomy głos. Odwróciła się, pewna, że zobaczy Briga. Ale stał przed nią Chase McKenzie w smokingu. Podchodził do niej uśmiechając się. - Ty jesteś Cassidy Buchanan, prawda? A ja jestem... - Bratem Briga. Zaciął lekko usta. - Chase. - Wiem. - Ugryzła się w język, bo zauważyła, że chłopak nie był szczególnie zachwycony tym, że rozpoznała go tylko dlatego, że był podobny do brata. Rozumiała go, bo ona też nie lubiła, gdy porównywano ją z Angie. - Dobrze się bawisz? - Jego uwaga była skupiona tylko na niej. Oczy Chase’a były tak samo przenikliwie błękitne, jak brata. Był niemal tej samej postury. Ale miał bardziej subtelną urodę niż Brig. Tak twierdzili wszyscy, nawet jej matka. - Jak inni. Uśmiechnął się półgębkiem. - Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - Cóż... W końcu to wydarzenie sezonu. - Nie miała ochoty na pogawędkę. Czekała. Na Briga. - Nadal nie wiem: tak czy nie. - Pochylił się i wyszeptał: - Może nie wiesz, że za kilka lat będę najlepszym prawnikiem w historii tego stanu i nie pozwolę się nikomu zbyć. Nawet ładnej dziewczynie. - Ale ja nie składam zeznań, prawda? - A ja jeszcze nie jestem prawnikiem. - W jego oczach pojawiły się iskry. - Może zatańczymy? Zatkało ją. Tańczyć? Z Chase’em McKenziem? Na oczach całego świata? Spociła się i nie mogła myśleć. - Nie wiem...To znaczy, nie wiem czy mogę... - Chodź, będzie fajnie - nalegał. - Ale chyba z kimś przyszedłeś? - Ugryzła się w język, bo dotarło do niej, że właśnie mu wytknęła, że on sam nie dostał zaproszenia wypisanego złotymi literami. W jego oczach błysnęła złość. Nagle zrobił się całkiem podobny do Briga. Cassidy zaschło w gardle. Nie mogła sobie wyobrazić, że brat Briga miałby ją trzymać w ramionach. Chase był od niej o wiele starszy. Miał pewnie ze dwadzieścia pięć lat. Podrapał się w brodę z namysłem i przyglądał się jej, jakby była zagadką, którą usiłuje rozgryźć. - Moja para nie tańczy. - Dlaczego? - Jestem tu z córką pastora Spearsa. Jego zdaniem taniec jest rodzajem seksualnego rytuału czy coś w tym stylu. Podobno fokstrot jest grzechem mniejszego kalibru. Ale tańczących disco pozamykałby w więzieniu i wyrzucił klucz. - Chase wyszczerzył się do niej groźnie. Zaśmiała się. - To po co tu przyszedł? - Cassidy przemierzyła wzrokiem morze głów i zobaczyła pastora. Był w koloratce. Siedział przy stole z talerzem pieczonych żeberek i kolb kukurydzy. Po bakach spływały mu krople potu. Jadł łakomie, jakby przez ostatnie dni pościł. Obok niego siedziała żona, Earlene, i obserwowała ludzi. Wydęła usta z niesmakiem. W ogóle nie była umalowana. Włosy związane miała przy karku w kitkę. Swoją brązową garsonką i bluzką ze sztywnym białym kołnierzykiem chciała najwyraźniej skrytykować okazałe i błyszczące kreacje innych kobiet. Chase spojrzał tam, gdzie ona. - Wiesz, długo się nad tym zastanawiałem i doszedłem do wniosku, że wielebny pastor przychodzi tylko po to, żeby sobie popatrzeć na swoich wiernych. Obserwuje, ile piją, kto tańczy nie tylko z małżonkiem, kto z czego się śmieje i kto znika na szybki numerek. Założę się, że po przyjściu do domu robi notatki. Jutro wstanie rano, zje święty tost, czystą kawę i błogosławioną owsiankę i pójdzie do kościoła. Po drodze wepnie sobie w klapę kwiat róży, stanie za kazalnicą i palnie kazanie o ogniu piekielnym, potępieniu i karze za grzechy.
- Nic mnie nie łączy z True Gallagherem! Ty myślisz, że ja mam
an43
Gdy upłynęło sześć lat od urodzenia Justina, jego matka
zapalił światła
Milli, całując tak łapczywie i namiętnie, jakby przed chwilą nic nie
Patrzyła, jak chłopiec wbiega do środka, jak listopadowe słońce

forse. -Zaczynał miec dosc tego wszystkiego. Podszedł do

przypieto zdjecia z kilku ró¿nych spraw. W jednym rogu
21
Rozluznił kołnierzyk flanelowej koszuli i spojrzał na matke. -
swoje grube rece na piersi. Lucas jednak był starszy i w koncu
Janet wzniosła oczy do góry.
- Prowadziła pani samochód Pam Delacroix?
- O, mój Bo¿e...
kilka minut przed wyznaczona godzina.
oka¿e, ¿e ten straszny wypadek nastapił z jej winy? Jak zdoła z
No i jeszcze Nevada. Jego obraz pojawiał się i znikał w jej umyśle, nękał ją jak natrętny owad, który nie chce
- O co chodzi? - spytała. - Do diabła, Nick... chyba
okropnie. Ale teraz odzyska w koncu przytomnosc,
pakowania zakupów pchali terkoczące wózki do i ze sklepu, podczas gdy kilku kierowców rozglądało się za miejscem
szpitali nie przyjeto kogos tej nocy lub nastepnego ranka. Mo¿e
Poczuła, że sztywnieją jej plecy. Starała się mówić jak najciszej.

©2019 w-wzbudzac.pila.pl - Split Template by One Page Love